Cienko jest z tą naszą demokracją.
Donald Tusk, najbardziej kochający i kochany przywódca, szef największej partii politycznej, lider sondaży popularności, szef rządu marzący o prezydenturze... nie może spełnić swego marzenia! Partyjni koledzy za nic mają głos Ludu! Przymusili swego lidera do dalszego kierownia rządem.
Nie był to ostatni pstryczek w nos, jaki wymierzyła młodej polskiej demokacji rządząca partia. Aparatczycy PO nie chcą dopuścić do prezydenckiego wyścigu drugiego z listy najpopularniejszych polityków swej partii!
Na nic przedwyborcze sondaże wskazujące, że minister Radek Sikorski jest bardziej popularny od marszałka Bronisława Komorowskiego.
- "Politycy z PO powinni wziąć pod uwagę, że PiS wolałby innego kandydata, niż Radosław Sikorski" - próbował ratować sytuację znany obrońca demokracji, dziennikarz Tomasz Lis.
Wszystko na nic. Nawet partyjne doły przemawiają już głosem sprzątaczek.
Według "wiodącego tytułu prasowego" (GW), Komorowski ma w tym środowisku kilkakrotnie więcej zwolenników od Sikorskiego.
"W partii popularniejszy jest Komorowski. - Niektóre koła Platformy urządziły głosowanie. Wyniki wskazują, że Komorowski ma kilkakrotnie więcej zwolenników niż Sikorski - mówi "Gazecie" ważny (choć spoza zarządu partii) poseł PO. Ale od innego polityka usłyszeliśmy, że jego region sprzyja Sikorskiemu.
Zwolennik marszałka: - Komorowski ma za sobą powagę urzędu marszałka, jest lepiej zakorzeniony w partii. Przemawia za nim także wiek. W drugiej turze trzeba walczyć o głosy niezdecydowanych, a część z nich może uznać, że Sikorski nie jest dość dostojny na urząd prezydenta.
- Sympatyzuję z Sikorskim, ale będzie chyba Komorowski - twierdzi członek zarządu Platformy".
Znikąd ratunku! Młoda polska demokracja upada...