Konferencja premiera europejskiego kraju średniej wielkości. Na sali kwiat krajowego i kontynentalnego dziennikarstwa. Nastrój głębokiego zatroskania sytuacją na świecie. Uda się zapobiec wojnie? Uratować Ukraińców? Powstrzymać Rosjan i Chińczyków?
- Panie Premierze czemu przyszedł Pan na konferencję z telefonem komórkowym?
- Cierpliwości. Dowiecie się wszystkiego dzięki dziennikarzowi który już za chwilę zada mi niespodziewane pytanie... (*)
I pewnie po tej konferencji wiedzielibyśmy już wszystko, gdyby nie pojawił się ważniejszy temat. Dzięki niespodziewanemu pytaniu jednego z dziennikarzy, o ochronę jaką otoczona jest Kasia - córka Premiera - okazało się, że ktoś zasypuje ją setkami SMS-ów...
Dziennikarzom trudno było w to uwierzyć! Na szczęście pan Premier, przypadkowo miał przy sobie telefon komórkowy, dzięki czemu mógł uroczyście odczytać przykładowe wiadomości przesyłane jego córce i opowiedzieć o skali zjawiska.
I tu - już na kilka dni przed Wielkanocą - pojawiają się jaja...
1) Córka premiera zasypywana jest setkami wulgarnych SMSów z groźbami karalnymi.
2) Kilkaset SMSów tego samego kalibru otrzymał również sam premier.
3) A nasze służby specjalne... śpią! A przynajmniej nie zrywają się o czwartej rano, żeby o wschodzie słońca pojmać przestępców dezorganizujących życie polityczne (Premier!) i biznesowe (pani Kasia) kraju.
4) Mija czas. Z jakiegoś powodu wciąż nie udało się namierzyć autorów SMSów wysyłanych do pani Kasi. Przecież autorów innych SMSów wyłowić można...
Czy mi sie wydaje, czy jakość przedwyborczych przekazów medialnych dramatycznie spada?
Komentarze