Na Salonie24 wydarzyło się parę rzeczy niewesołych. Niektórzy z blogerów zostali wyrzuceni, inni dobrowolnie mówią "goodbye", albo bardziej swojsko, "żegnajcie, było miło". Dużo tego.
A ja zostaję...
Widzę przejawy arogancji ze strony Administracji. Niektóre poczynania Właścicieli oceniam jako błędne. Kryteria doboru wartościowych tekstów na Salonie24 są dla mnie co najmniej tajemnicze... A mimo to zostaję!
Możliwe, że jest to skutek moich umiarkowanych, wyważonych poglądów i umiłowania tolerancji, konsensusu, a może nawet kompromisu. Może zbyt łagodnie oceniam Salon24, bo jako prawicowiec uznaję prawo Gospodarzy do gospodarowania zgodnego z ich autorytarnym "widzimisię"? A może przez to, że w ogóle nie bardzo wierzę w lepsze efekty demokratycznego mechanizmu podejmowania decyzji?
Faktem jest, że przy świadomości wszystkich plusów ujemnych S24, uważam, że bilans jego działalności jest dodatki.
Mimo autorytaryzmu, panuje tu różnorodność (ciągle?) poglądów. Nie ma - zadomowionego na największych portalach informacyjnych - szaleństwa politycznej poprawności Poczytność jest większa (ciągle?) niż u konkurencji. Wreszcie pisanie i komentowanie na Salonie24 nie wyklucza aktywności na innych blogowiskach.
Jeśli zgodzimy się, że Salon24 jest (ciągle?) miejscem gdzie mogą publikować ludzie o skrajnie różnych poglądach, to opuszczanie takiego miejsca (oddanie bez walki w łapy poprawnych politycznie profesjonalistów) jest według mnie błędem.
Przynajmniej do czasu gdy nie powstanie silna alternatywa.
Kiedyś, dawno temu, dobry Kumpel przekonywał mnie do innego blogowiska, gdzie towarzystwo było równie różnorodne. Przez ostatni rok nie zajrzałem tam ani razu. A Kumpla też już tam nie ma.
Po tym epizodzie plusy dodatnie Salonu24 wydały mi się bardziej dodatnie.
I tak mi (na razie) zostało.