Były szef gabinetu politycznego jednego z ministrów, Marcin Rosół, miał okazję bliżej zaznajomić się z funkcjonariuszami państwowymi. To samo spotkało też Rebeliantkę. Nie przesądzając o niczyjej winie (braku winy) warto przyjrzeć się metodom działania funkcjonariuszy w tych dwóch sprawach. Powtarzam: chodzi o ich różne metody działania, inną poetykę, inny poziom empatii...
Dlaczego akurat w przypadku p. Rosoła stróże prawa grzecznie dzwonią do Niego informując, że planują za pół godziny zrobić w Jego domu niespodziewane przeszukanie? Pół godziny to sporo czasu... Kiedy już zjawiają się, nie oszczędzają nawet swych prywatnych skarpetek i przy wejściu zdejmują służbowe buty...
Kontakt Rebeliantki z funkcjonariuszami państwowymi wyglądał zupełnie inaczej. Tym razem zawodnicy nie zdejmowali butów....
Norma. Równość wobec prawa w praktyce.
Po lekturze komentarzy pod notkami Rebeliantki i Łażącego Łazarza, zastanawia mnie jedna rzecz. Dlaczego tak wielu komentatorów uznaje, że nie warto domagać się wyjaśnień? O co tu chodzi?
Jakie mogą być reakcje blogerów, gdy kiedyś stróże prawa, w niewyjaśnionych okolicznościach, znów zaczną bronić państwa przed którymkolwiek z niepoprawnych, blogujących wichrzycieli? Prawdopodobnie podobne.
"Wiadomo jak było... otoczył ich, siedmiu pobił, a ósmego ugryzł w ucho. Nie można mieć żadnych watpliwości! Nie ma sensu domagać sie wyjaśnienia tej sytuacji".
Nie ma sensu?