Kto i po co zrzucił Go na naszą "Zieloną Wyspę"? Premier milczy na ten temat i daje Mu wolną rękę...
Szkoda, bo minister finansów Jean-Vincent Rostowski to w tej chwili najbardziej intrygujaca postać polskiego rządu i lider mojej prywatnej klasyfikacji (a konkurencja jest ostra) na najżałośniejszą personę w gabinecie Donalda Tuska.
Człowiek, który może wypowiedzieć każdą bzdurę i będzie przy tym bardzo z siebie zadowolony. Furiat, który na dodatek udaje idiotę... Ma na swoim koncie poważniejsze wyczyny od mitycznego "odkręcenia śróbki w okularach Leszka Balcerowicza".
Wszyscy wiedzą" o Jego krzykliwych, bezsensownych opowieściach o "zielonej wyspie", Odyseuszu, imponującej sytuacji finansowej, itp.
Pewnie "wszyscy wiedzą" też, że kiedy hałaśliwy minister zaczyna orientować się, że mało kto wierzy w jego bajki, wtedy nagle przestaje wydzierać się na oponentów. Z rozkosznym uśmieszkiem stwierdza wtedy, że np. przecież "wszyscy wiedzieli", że deficyt finansów publicznych będzie ponad dwukrotnie większy niż w Jego zapowiedziach.
Proponowałem już kiedyś politykom opozycji, aby przy każdym wystąpieniu medialnym próbowali dyskretnie przywołać Rostowskiego do porządku ("Na co czekasz bydlaku???"). Liczyłem, że może chociaż Hindusi zabiorą stąd tę "święta krowę" światowych finansów... Niestety, bez efektu. Przedstawianie nieszczęsnego ministra jako pingwina też nie daje efektu. Ekolodzy wciąż nie chcą zabrać Go z naszej, rozgrzanej gospodarczo, zielonej wyspy.
Może dzięki filmom z Jego udziałem ktoś ściągnie Go do Hollywood?
Czytelnia na powietrzu" - 16.10.2010, (sobota) godz. 12.00
Punkty koordynacyjne akcji:
Salon24 : Intuicja - lubczasopismo "Kocham OB CIACH!:)"
Tadek Żółwiowski
Niepoprawni.pl