"Ach! Jaki to ja jestem luźniutki" - przekonują cieplutkie, ocieplone, albo dopiero oceplane facjaty polityków.
"Fajni prawicowcy", "wyluzowani liberałowie", "odlotowi socjaliści"... wszyscy próbują nas przekonać, że w "demokratycznym państwie prawa" nie powinniśmy ekscytować się czymkolwiek poza ich obrazkowo-infantylnymi przekomarzaniami.
Czy może być inaczej? Nie :) Bo właśnie na "luźniiutkie" dykteryjki polityków czekają media. Im większa głupota tym, według dziennikarzy, zasługuje na więcej antenowego czasu, na większe namaszczenie, zaangażowanie większej ilości ekspertów w celu dogłębnej analizy.
Dlatego politycy bez względu na opcję, przebierają się za małpy i startują w medialnym wyścigiu. Minister z SLD ogłasza konferencję, żeby pokroić na niej wielki bochen chleba, premier z PiS zwołuje dziennikarzy, aby pokazać im jak trzeba lepić bałwanka, a przedstawiciel PO z groźną miną wymachuje przed kamerami plastikowym penisem.
Politycy nie są idotami! Są w robocie. A w robocie... no wiadomo, każdy robi to co musi ;)
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
Ostatnie wyczyny wydawanych w Polsce niemieckich (i nie tylko) gazet, które budują jakieś erzatze konfliktów polsko niemieckich to wbrew pozorom ten sam nurt.
Dziennikarze, podobnie jak politycy (robota!) nie są idiotami.
Wiedzą, ze istnieją poważniejsze różnice interesów między Polską i Niemcami (co z wypędzonymi? co z rurą? co z "polityką historyczną"?) jednak nie mogą np. przed którymkolwiek ze spotkań pana Premiera z panią Kanclerz wydrukować wielkiego nagłówka:
"DoNeK, UrWiJ JeJ ŁeB!"
Nie są idiotami. A to umożliwia im skuteczne udawanie idiotów. Udają krwawe żądze wobec niemieckich sportowców, bo tak wolno, bo tak ktoś kazał, bo jeśli chcą pracować dalej, to tak muszą...
Podsumowując :), jesteśmy skazani na dalszą, polityczną i medialną, infantylizację.